Piło

piątek, 18 marca 2011

Kuźnia talentów

Urodziłem się lekko trefny. W wieku 2 lat uczyłem się chodzić drugi raz, ze względu na długi pobyt w szpitalu. Od początku miałem jednak talent do słów. Pisać potrafiłem dużo szybciej, niż rówieśnicy, choć... Później wyszło, że mam umysł ścisły (chyba), bo najbardziej nienienawidzone przedmioty, czyli Matematyka, Fizyka i Chemia były dla mnie banalne.
Do wieku ok. 13 lat byłem w szpitalu wielokrotnie, głównie za sprawą płuc i oskrzeli. Rodzice cały czas chuchali i dmuchali, żebym nie chorował. Problemem było to, że ja chciałem tak jak inne dzieciaki biegać za piłką itd. Największym koszmarem było sprawdzanie, czy się nie spociłem:
- Jesteś zgrzany! Znowu będziesz chory!
- Grałem w piłkę...
- Jutro nigdzie nie wyjdziesz!
Horror...
Postanowiłem grać na bramce i okazało się, że jestem całkiem dobry. Trafiłem na treningi do dużego klubu i byłoby super, gdyby znowu nie rodzice:
- Na stadion za daleko!
W końcu w wieku 14 lat złapałem pierwszy raz piłkę do kosza. Od tamtej pory przestałem chorować całkowicie! Przez pierwszy rok grania nadal miałem problemy z "byciem zgrzanym". Ale uparcie wychodziłem na boisko, kosztem wieczornego wpierdolu (ehhh... tak to już było).
Po jakimś czasie rodzice zauważyli chyba w końcu, że sport sprowadził mnie na normalną drogę. Zamiast 400 godzin nieobecności miałem może z 20 w semestrze. Do lekarza praktycznie nie chodziłem (poza dniami, kiedy chciałem uciec od szkoły).
Według mnie wyszło szydło z worka - wcale nie miałem jakiegoś defektu. Rodzicom durni lekarze nagadali o astmach, zapaleniach płuc, alergiach... Tutaj na chwilę się zatrzymam. W czasach częstych chorób wysłano mnie na badania, czy ja aby przypadkiem nie jestem alergikiem. Pamiętam, że napuchła mi jedna próba, jak się później okazało, był to akurat "test" który miał za zadanie pokazać, czy dobrze zrobiono nakłucia, czy coś w tym rodzaju. Wynik więc był negatywny - na wszystko. Wiecie co lekarz stwierdził? Że jestem alergikiem, tylko na badaniach to nie wyszło... Baran.
Wracając do tematu, okazało się, że po prostu chorowałem przez trzymanie pod kloszem. Do tej pory mam dołki w pośladkach przez zanik mięśni po tysiącach zastrzyków które przyjęła moja dupa. 
Od czasu gdy zabrałem się za czynne uprawianie sportu choroby (poza okresowymi grypami) praktycznie, odpukać, omijały mnie szerokim łukiem.
Dobra, do czego teraz to ma kurde być, przecież ja nie mam zwyczaju użalania się nad sobą??
Już wyjaśniam.
Oglądam ostatnio programy typu "Mam talent", "X Factor" itp. Okazuje się, że sukces można osiągnąć na jeden sposób - pracować nad talentem, ale! Za każdym sukcesem stoi jakiś czynnik, zwykle któryś z tej dwójki: Wsparcie Rodziców lub Bunt.
Ktoś dorzuci jeszcze środki dopingujące. Ja przytoczę cytat jednego ze znajomych kolaży:
"Stary, coś ci powiem. Doping jest, był i będzie, ale pamiętaj o jednym. Nawet jeżeli ktoś napierdala w siebie tonami, to i tak jest w stanie podnieść swoje możliwości tylko o pewien procent, dlatego zawsze, od samego początku drogi najważniejszy jest talent i praca"
Coś w tym jest...
Taki Lance Armstrong. Nawet jeżeli udowodnią mu przetaczanie krwi, czy inne nieczyste zagrania pozostanie dla mnie mistrzem. Facet przeszedł przez chorobę (rak jąder) - pokazał światu, że można  z nią walczyć,  po czym wrócił na rower i wygrał 7 razy Tour de France (największy i najbardziej prestiżowy na świecie). Niemożliwe bez dopingu? Nie mi to oceniać, ale nawet gdyby, to i tak jest dla mnie Wielki, przez duże W.
Inna sprawa - Mike Tyson. Nie wiem czy ktoś pamięta jeszcze, jak A.Gołota uciekał z ringu przed "Bestią". Po walce okazało się, że facet był pod wpływem środków odurzających, a konkretnie... Marihuany! Biedny Andrew, nawet po lolku Tyson był w stanie gościa pobić. Szkoda tylko, że sam Mike nie wiedział kiedy ze sceny zejść.
Talent więc jest czynnikiem, który daje nam możliwości, kwestią jest tylko to,  czy  i jak go wykorzystamy. U mnie każda chęć robienia czegoś była gnojona w zarodku... Więc... Zacząłem pisać. Na początku pierdoły w zeszycie, których nie pamiętam już nawet. Później zaczęło się poważniej - pisanie piosenek, to mi wychodziło bardzo dobrze. W zasadzie to szkoda, że odszedłem od tego, bo w tej papce, które nam serwują codziennie na bank znalazłbym swoje miejsce. Co prawda cały czas coś robię, ale teraz to już tylko i wyłącznie jako dalekie hobby.
No i przyszedł czas na bloga. Na początku nieśmiałe krótkie tekściki, a później przyszło jakieś BUM! Codziennie po kilka maili z prośbami o więcej, o odniesienie się do tematu itd. itd. Całkiem fajnie odczuć, że komuś dobrze czyta się, to co ja napiszę.
W całym tym poście chodzi mi o jeden wniosek - jeżeli macie lub będziecie mieć swoje dzieci, to nie zapędzajcie ich na drogę buntu, bo mogą nie trafić odpowiednio i albo mieć za złe rodzicom jak ja, albo gorzej - zmarnować się całkowicie.
Nie pchajcie na siłę, ale stwórzcie im możliwości, nawet jeżeli po kolei wszystko się nudzi. W końcu trafią na swoje miejsce, gdzie będą mogły zaistnieć.
Jest 4:00, nie mogę spać. Wyjątkowo jestem chory (zapalenie obu uszu... Jak to zrobiłem? Za Chiny nie wiem), zastrzyki zaczęły działać i nareszcie mogę myśleć normalnie, automatycznie uruchamia mi się ekspresja i chęć do działania, to lubię!
Dobranoc tym co jeszcze nie śpią (lub wrócili z imprezy:) i dzień dobry wszystkim!
 ***
Znowu apel o podsyłanie linków do bloga i komentowanie. Nie lubię gadać sam ze sobą:)

6 komentarzy:

  1. ostatnio też bolało mnie ucho, ale jednak nie wzięło mnie...czy zapalenie ucha idzie od gardła czy z zewnątrz?? ciekawe...
    (wiem,wiem, fascynujący komentarz i wyznanie...:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. PS.1.może odstraszam komentujących :) ,a po 2.-trzy razy trzeba klikać zeby wszedł koment

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to zrobiłeś?
    1.mało higieny (czyścić trzeba słuchawki, odkażać gardło po kontaktach z ludźmi ;P) 2.słabo odporność -mało jesz cytrusów
    3.nie dbasz o siebie i słabo o Ciebie dba twoja kobieta :P , nie nosisz czapki skinie :))
    4.słuchsz głupich ludzi i aż uszy cię bolą..:D (to kara boska!)

    OdpowiedzUsuń
  4. albo po prostu jesteś ZAKOCHANY, a to początkowo osłabia odporność...:))

    zawsze brała mnie infekcja ogólna w kluczowych momentach...hihihi...i nic nie szło dalej...:P

    OdpowiedzUsuń
  5. 1 - odpada, to nie to, dbam o siebie
    2 - odporność raczej mam dobrą, wcale nie choruję ostatnio
    3. kobieta dba, ja o siebie mniej. Czapki nie noszę, wolę kaptur (ale fakt, że nie zawsze jest)
    4. hmm....:)

    stawiam na po części na 3 i 4:)

    OdpowiedzUsuń
  6. to nie było błyskotliwe i przemyślane , ale zabawiłam kulturalnie rozmową wedle życzenia ... ;)

    OdpowiedzUsuń